Nosidło turystyczne Thule Sapling: góry bez kompromisów
Wstęp
Kto powiedział, że pojawienie się dzieci to koniec z górskimi eskapadami? Na pewno nie my, outdoorowe mamy. Jasne, trekking z maluchem to nie to samo co samotna wspinaczka czy szaleństwo na nartach, ale bez paniki. Dzięki sprytnym wynalazkom, takim jak nosidło turystyczne, otwierają się przed nami i naszymi pociechami nowe, fascynujące szlaki. To nie tylko wędrówka, to prawdziwa outdoorowa lekcja przyrody, gdzie małe rączki mogą dotknąć mchu, a ciekawe oczy zobaczyć cuda natury. Dla mnie hiking z dziećmi to przede wszystkim bezcenny czas razem, a nie bicie rekordów kilometrów czy zdobywanie kolejnych szczytów na siłę. Właśnie dlatego chcę Wam dziś opowiedzieć o moim odkryciu – nosidle turystycznym Thule Sapling, które towarzyszy nam w górskich i dolinowych przygodach już prawie rok. Dzięki niemu tam, gdzie wózek mówi „stop”, my mówimy „idziemy”.


Nosidło turystyczne? Ergonomiczne? Chusta? Ratunku!
Jakie nosidło turystyczne wybrać? To pytanie spędza sen z powiek wielu rodziców. Nosidło turystyczne? Nosidło ergonomiczne? a może jednak tradycyjna chusta? Co będzie najlepsze dla mojego dziecka? W gąszczu internetowych porad łatwo się pogubić. Ja, bazując na własnych poszukiwaniach i zdrowym rozsądku, postawiłam na kilka kluczowych aspektów, wybierając nosidło turystyczne. Priorytetem było prawidłowe ułożenie malucha podczas siedzenia – żadnego wiszenia nóżek! Druga sprawa to wygoda noszenia dla mnie i mojego męża, pojemność na niezbędny ekwipunek oraz sama waga nosidła.
Od kiedy ruszyłam na szlak z nosidłem turystycznym?
No dobrze, ale od kiedy można nosić dziecko w nosidle turystycznym? Producent podaje orientacyjnie 6. miesiąc życia, ale pamiętajmy, że każde dziecko rozwija się indywidualnie. Nasze pierwsze górskie przygody w nosidle zaczęły się około 9. miesiąca życia córki, kiedy już stabilnie siedziała, raczkowała i widziałam, że jej rozwój kostno-stawowy jest prawidłowy. Wtedy właśnie próbowaliśmy innego nosidła, które miało strzemiona podtrzymujące stópki i niestety, nie sprawdziło się – nóżki wypadały, gdy mała zasnęła. Dlatego tak bardzo zachwyciło mnie innowacyjne siedzisko ErgoRide w nosidle Thule Sapling, które uważam za najlepsze rozwiązanie na rynku! Po tamtym pierwszym, niezbyt udanym doświadczeniu, postawiłam sprawę jasno: albo nosidło Thule Sapling, albo wybieramy szlaki pod przyczepkę rowerową. Dzięki niemu nie czuję żadnych ograniczeń w planowaniu górskich wycieczek z dzieckiem. No, może poza rosnącą wagą mojej małej turystki – trening ramion gratis! Dlatego warto wybierać stosunkowo lekkie nosidło turystyczne, bo finalny „ładunek” potrafi ważyć swoje.





Podajcie nam krzesło z widokiem
„Poproszę o wygodny fotel z widokiem na Tatry!” – mniej więcej tak wyobrażam sobie komfort mojej córki w nosidle turystycznym Thule Sapling. Absolutnym game-changerem jest innowacyjne siedzisko ErgoRide. Zapomnijcie o strzemionach. To rozwiązanie delikatnie podpiera nóżki dziecka, unosząc kolanka ku górze. Dla mnie, jako mamy dbającej o zdrowy rozwój bioderek, to absolutnie najważniejsza cecha dobrego nosidła turystycznego. Nóżki nie zwisają bezwładnie, co jest kluczowe dla prawidłowego ułożenia w stawach biodrowych. Dodatkowo, siedzisko jest wentylowane i łatwo je wyjąć do prania – genialne, prawda? A dzięki w pełni rozpinanym bokom, wkładanie i wyjmowanie małego podróżnika jest dziecinnie proste, zarówno od góry, jak i z boku. Bezpieczeństwo to podstawa, dlatego pasy i zapinane boki mają dodatkowe blokady, uniemożliwiające dziecku samodzielne rozpięcie. W zestawie znajdziemy też spory daszek ochronny UPF 50 – idealny na słoneczne dni w górach.





Komfortowy system nośny
Komfort noszenia to podstawa udanej wyprawy, zwłaszcza gdy na plecach dźwigamy cenny ładunek. W nosidle turystycznym Thule Sapling system nośny, szelki i pas biodrowy są w pełni regulowane i co ważne, mają OGROMNY zakres regulacji. Dzięki temu pasuje idealnie zarówno na mnie (155 cm wzrostu), jak i na mojego wysokiego męża (186 cm). Na pasie biodrowym znajdziemy też całkiem spore kieszenie na suwak – idealne na telefon czy przekąski. A pojemna komora bagażowa (aż 22 litry) jest podzielona na dwie części, z dostępem do głównej kieszeni nawet wtedy, gdy nosidło mamy na plecach – super praktyczne. Dodatkowo, nosidło turystyczne Thule umożliwia montaż bukłaka na wodę, co latem jest dla nas wybawieniem. Warto też dokupić osłonę przeciwdeszczową i jeśli potrzeba dodatkowy plecaczek o pojemności 10 litrów, który można doczepić do nosidła (sprzedawane osobno).
Ale Cena!
Jedynym minusem nosidła turystycznego Thule Sapling jest… jego cena. Nie da się ukryć, że nie należy do najtańszych.



Outdoorowa mama poleca
Czy jestem zadowolona z nosidła Thule Sapling? O TAK! Bardzo, bardzo i z czystym sumieniem mogę je polecić absolutnie każdemu rodzicowi, który marzy o górskich wędrówkach z dzieckiem. Wiem, że sprosta oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających – zarówno tych noszonych, jak i tych noszących. To nosidło turystyczne to prawdziwy partner na szlaku, dający wolność i radość z odkrywania piękna natury razem z naszymi maluchami. To inwestycja w rodzinne wspomnienia, które zostaną z nami na lata. ❤️
Psst… Ten artykuł powstał dzięki wsparciu marki Thule, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Ich innowacyjne produkty naprawdę ułatwiają nam rodzinne odkrywanie świata.

