Predné Solisko – szczyt z widokiem i charakterem
W Tatry Wysokie…
Predné Solisko (pol. Skrajne Solisko) to najdalej wysunięty na południe szczyt o wysokości 2117 m n.p.m. w Grani Soliska, w słowackich Tatrach Wysokich. Opada w kierunku Štrbskiego Plesa, skąd można rozpocząć wędrówkę niebieskim szlakiem w stronę schroniska Chata pod Soliskom. Ale z dziećmi – szczególnie w konfiguracji solo mama + dwójka maluchów – warto rozważyć inną opcję.
My skorzystaliśmy z kolejki krzesełkowej Štrbské Pleso – Solisko. Kilka minut i jesteśmy na górze, przy schronisku. Wybrałam wariant góra-dół, bo bez tej opcji nie zdecydowałabym się na samotną wyprawę z dziećmi. Górna stacja kolejki znajduje się na wysokości ok. 1820–1840 m n.p.m. Dzieci do lat 5 jeżdżą za darmo, starsze – 18 euro, natomiast dorośli – płacą 24 euro. Cena niemała, ale komfort i bezpieczeństwo warte są tej decyzji. W sezonie kolejka kursuje do godz. 17:30, poza sezonem do 15:00-15:30 – warto dobrze zaplanować czas wyjścia i zejścia.


Szlak na szczyt – krótki, ale wymagający
Od Chaty pod Soliskom do szczytu Predné Solisko prowadzi czerwony szlak — niecały kilometr długości i około 300 m przewyższenia. Brzmi niewinnie, ale to naprawdę ostre podejście. Środkowa część zbocza porośnięta jest kosodrzewiną i wysypana piargami. Szlak jest kamienisty, miejscami stromy, z fragmentami ekspozycji. W kilku miejscach trzeba użyć rąk do podparcia, co dla dzieci może być ekscytujące, ale też wymagające. Według drogowskazu czas przejścia to ok. godzina, ale z dziećmi warto założyć więcej – spokojne tempo, przerwy, rozmowy, obserwacje.





Co zabrać ze sobą — praktyczne wskazówki
W górach nie ma kompromisów – nawet latem warto mieć ze sobą ciepłe ubrania: polar, kurtkę przeciwdeszczową, chustę typu buff. Do plecaka koniecznie woda, przekąski dodające energii, coś do jedzenia. W schronisku można się posilić i napić – płatność kartą działa bez problemu. Nie zapomnijcie o apteczce – to obowiązkowy element każdej wyprawy. Nam przydała się dopiero na dole, gdy córa wbiła sobie ogromną drzazgę z drewnianego podestu w restauracyjnym ogródku. Ale była – i to się liczy.
Po zejściu – pizza, trampoliny i chwila oddechu
Po zjechaniu kolejką, przy dolnej stacji czekała na nas pyszna pizza, kawa i przestrzeń do zabawy. Dzieci skakały na trampolinach, bawiły się w piasku, a ja – po całym dniu – mogłam na chwilę usiąść i złapać oddech. To był naprawdę intensywny dzień. Wysokość, emocje, wysiłek – ale też ogromna satysfakcja.





Podsumowanie – solo mama, dwójka dzieci i szczyt w zasięgu
Ta wyprawa była dla mnie czymś więcej niż zdobyciem szczytu. Była sprawdzeniem siebie, zaufaniem do dzieci, do własnych decyzji. Nie było łatwo – nosidło, logistyka. Ale znając siebie, znając swoje siły i umiejętności i obserwacje na każdej wycieczce syna jak sobie radzi. Wiedziałam, że zdobycie tego szczytu jest jak najbardziej dla nas. Było naprawdę pięknie i wyjątkowo. Bo czasem trzeba wyjść poza dolinę, poza wygodę, poza schemat. I pokazać dzieciom, że góry są dla nich – jeśli tylko damy im szansę.

