Kemping z dziećmi – wolność, chaos i najpiękniejsze wspomnienia
Wstęp
Są takie decyzje w macierzyństwie, które podejmujemy nie dlatego, że są najłatwiejsze, ale dlatego, że czujemy, że są dobre. Dla mnie jedną z nich jest wychowywanie dzieci blisko natury. Nie dla lajków, nie dla trendów. Dla nich. Bo to właśnie w lesie, na plaży, pod namiotem – uczymy się siebie nawzajem. Tam dzieci regulują emocje nie przez ekran, ale przez kontakt z ziemią, wodą, wiatrem. Tam dorastamy razem – ja jako mama, oni jako mali odkrywcy.
Nasze wyprawy pod namiot to nie wakacje z katalogu. To życie w rytmie słońca, planowanie dnia według pogody i apetytu na przygodę. Nie goni nas zegarek, nie czekają animacje. Czekają za to mikroprzygody – śniadanie na trawie, kąpiel w jeziorze, lody w miasteczku, drzemka w hamaku. I to wystarcza.


Czy kemping life jest dla każdego?
Nie będę udawać – media często pokazują kemping z dziećmi przez różowe okulary: wszystko pachnie igliwiem, dzieci są uśmiechnięte, a rodzice zrelaksowani z kawą w ręku. Ale prawda jest taka, że to nie jest styl podróżowania dla każdego. Tu nie ma półśrodków – albo wchodzisz w to całym sobą, albo po dwóch dniach szukasz najbliższego hotelu z basenem i klimatyzacją.
Bo bywa chaotycznie. Bywa męcząco. Zwykłe czynności – jak gotowanie, przewijanie czy poranna toaleta – zamieniają się w akrobacje w półprzyklęku, z dzieckiem na biodrze i zębem pastowanym w biegu. Ale w tym całym braku wygody jest coś, czego nie da się kupić w żadnym katalogu biura podróży: możliwość zwolnienia. Życia w rytmie dnia, nie zegarka. Bycia razem – naprawdę, a nie tylko obok siebie.
Nie zamieniłabym tych chwil na żadne all-inclusive. Żeby jednak ten styl nas nie przerósł, dbamy o bazę: najwygodniejsze materace (bo twarda ziemia to nie romantyzm, tylko ból pleców), bawełniane śpiwory, które otulają jak domowe łóżko, i kilka rzeczy, które tworzą klimat: dobre światło, sprawna kuchnia polowa, hamak, kawa, przestronny namiot i… nasz rytm.



Czy kemping to tańsza opcja podróżowania?
Czasem tak, czasem nie – wszystko zależy od organizacji. Jeśli masz już swój sprzęt, wybierasz mniej popularne pola namiotowe i gotujesz samodzielnie, lub podróżujesz poza sezonem – zdecydowanie możesz sporo zaoszczędzić. Ale jeśli lubisz komfort, często zmieniasz lokalizację i inwestujesz w dobry sprzęt – koszty mogą być porównywalne z hotelem. Tylko że… hotel nie da Ci porannej kawy z widokiem na góry/morze i dzieci biegających boso po trawie.
Kempingowy minimalizm z dziećmi – czy to w ogóle możliwe?
Nie oszukujmy się – przy dzieciach minimalizm to wyzwanie. Ale warto próbować. Zamiast pakować wszystko „na wszelki wypadek”, lepiej postawić na rzeczy sprawdzone, wielofunkcyjne i naprawdę potrzebne. Zrezygnować z gadżetów, które tylko zajmują miejsce i tworzą chaos. Bo im mniej rzeczy, tym więcej przestrzeni na bycie razem.
Co więc zabrać? Co naprawdę się przydaje? Przygotowałam checklistę, którą możesz pobrać i dostosować do swoich potrzeb – znajdziesz ją w załączniku niżej.
A jeśli potrzebujesz checklisty do pakowania dzieci na wyjazdy – znajdziesz ją tutaj: Pakowanie dzieci na wyjazd – checklista.
Podsumowując
Kemping to nie zawsze wygoda. To nie zawsze porządek. Ale to zawsze wolność, bliskość i prawdziwe bycie razem. I choć czasem marzę o łóżku z materacem innym niż dmuchany – nie zamieniłabym tych chwil z rodziną na żadne inne.
To właśnie one budują nasze wspomnienia.
Psst… Ten wpis powstał dzięki świetnej współpracy z marką Coleman Polska. Cieszę się, że mogę być częścią projektu Noc pod gwiazdami, który zachęca do wspólnego spędzania czasu na łonie natury. Testowanie ich sprzętu to czysta przyjemność – wygoda, jakość i funkcjonalność robią różnicę!
A dla Was też mamy coś ekstra! Pod tym linkiem znajdziecie namioty i sprzęt kempingowy w super cenach: https://bit.ly/noc_pod_gwiazdami_mzp. Może to czas na własną przygodę pod gwiazdami?

